Efekt szklarniowy

Gazy cieplarniane, czyli te które powodują efekt cieplarniany, nazywamy szklarniowymi. Dlaczego? Ponieważ tak samo jak szklarnia przepuszczają promieniowanie krótkofalowe, a pochłaniają długofalowe. A teraz pomyślmy, czy chcielibyśmy, całe życie spędzać w szklarni? Szczerze wątpię.

Oczywiście, wielu ludzi włączy wiatrak, klimatyzację, zamknie się w domu czy samochodzie i nic im nie przeszkadza. W ten sposób zataczamy błędne koło, bo wiatrak i klimatyzacja działają na prąd elektryczny. W Polsce większość prądu elektrycznego pochodzi ze źródeł konwencjonalnych, czyli ze spalania paliw kopalnych lub biomasy, przez co wprowadzamy do atmosfery więcej gazów cieplarnianych, szklarnia jest coraz wydajniejsza, a my musimy chłodzić się coraz bardziej. Średnio z logiką, czyż nie?

Najwydajniejszym gazem cieplarnianym jest para wodna. Oczywiście jej emisję też powinniśmy ograniczyć, ale warto zauważyć, że w przeciwieństwie do dwutlenku węgla, para wodna nie jest trucizną, a jej ewentualne nadmiary są usuwane poprzez opady, sami również możemy je usunąć, chociaż w śmiesznie małej skali, jak Rosjanie przed paradami wojskowymi, poprzez rozpylanie jąder kondensacji, małych cząsteczek aerozolu atmosferycznego, które ułatwiają kondensację wody. Oczywiście jest to zagłuszanie objawów, a nie eliminacja choroby. Najlepszym rozwiązaniem byłyby elektrownie z zamkniętym obiegiem wody, ewentualnie wykorzystujące ciepłą wodę, ze skroplonej pary wodnej w celach ciepłowniczych. W Czechach powstają elektrociepłownie jądrowe, działające na podobnej zasadzie.

Mimo, że udział pary wodnej jest największy w efekcie cieplarnianym, to człowiek nie ma na niego tak dużego wpływu jak na wydzielanie dwutlenku węgla czy metanu, które pochodzą w dużej mierze z naszego przemysłu i hodowli. Często słychać głosy sprzeciwu: jak to, przecież musimy się rozwijać, albo, że natura emituje więcej niż my. Prawda, musimy się rozwijać, ale nie musimy przy tym wszystkiego niszczyć, prawda, natura emituje dużo, ale to my wprowadzamy nowy węgiel do obiegu, regularnie i z roku na rok więcej. Problem jak zwykle stanowią liczne grupy interesów, lobby węglowe, kartele naftowe, skorumpowani politycy podpisujący nieopłacalne umowy, a także grupa państw jądrowych, które nie pozwolą na budowanie wydajnych reaktorów prędkich, ze względu na zagrożenie rozprzestrzenienia broni jądrowej, ponieważ paliwo, stosowane w takich reaktorach, znacznie ułatwia budowę broni.

Jak na własną rękę moglibyśmy ograniczyć emisję gazów cieplarnianych? Produkując mniej śmieci, brać prysznice zamiast kąpieli, zbierać deszczówkę, sadzić drzewa (najlepiej rodzime gatunki), a Ci których portfele są nieco zasobniejsze wręcz powinni zakładać panele fototermiczne lub fotowoltaiczne, budować zielone dachy, wymieniać piece z węglowych na gazowe, lub korzystać z usług miejskich elektrociepłowni. Ba, nawet kupienie żarówki LED zamiast tradycyjnej, albo zabranie ze sobą do fast-fooda własnego noża i widelca, jest chwalebnym działaniem. Chodzenie na zakupy z własną płócienną torebką, wykorzystywanie toreb z supermarketów jako worków na śmieci, sposoby są niezliczone. A ziemia jest tylko jedna.

Autor:  Michał Paweł Bijata, student Uniwersytetu Warszawskiego  Międzywydziałowych Studiach Ochrony Środowiska w Uniwersyteckim Centrum Badań nad Środowiskiem Przyrodniczym i Zrównoważonym Rozwojem .

Drzewa

Na terenach miejskich, a także działkach prywatnych, budowlanych notorycznie wycinane są drzewa. Dla wielu ludzi to dobra wiadomość – można w końcu zaparkować na trawniku, bo wcześniej drzewo przeszkadzało. Albo wyciąć te „paskudne chaszcze”. Ale dla ludzi, którzy mają trochę oleju w głowie, taka sytuacja jest nie do pomyślenia. I nie chodzi tu o to, że drzewko będzie płakać. Za parę lat to my będziemy płakać.
Drzewa w mieście wbrew powszechnie opinii są potrzebne. Powodów jest wiele, zacznę od oczywistych. Podczas upałów dają cień, poprawiają estetyczny wygląd miasta. Ale, z czego już nie zawsze zdajemy sobie sprawę, wpływają też na pogodę.
Już w szkole podstawowej uczymy się, na czym polega proces fotosyntezy. Drzewo pobiera z gleby wodę i substancje odżywcze, a z powietrza dwutlenek węgla. Te składniki są potem przetwarzane na związki organiczne przy udziale światła słonecznego. Jak widać, drzewa odgrywają bardzo ważną rolę w gospodarce wodnej. Pochłaniają jej nadmiar z gleby, a jednocześnie zapobiegają nadmiernemu wysuszeniu ziemi. Niektóre rośliny np. te z rodziny bobowate poprzez symbiozę z bakteriami brodawkowymi wykorzystują azot atmosferyczny, poprawiając w ten sposób jakość gleby. Przykładami takich roślin są np. Amorfa krzewiasta, Kolcolist zachodni, Złotokap zwyczajny , groch, fasola czy cieciorka lub nieco mniej sympatyczne gdyż inwazyjne rośliny jak Glediczja trójcierniowa lub Robinia akacjowa (ta z której mamy miód akacjowy). Pozbawione ochrony drzew lub krzewów niewielkie rośliny szybko pozbędą się wody. Rośliny zielne uschną, zostanie piach, pył i ił, który nie będzie miał się na czym zatrzymać. Dojdzie do sytuacji, którą znamy z USA czy Ukrainy. Nie ma pustyni jako takiej, ale już pojawiają się burze piaskowe.
Kolejnym powodem, aby nie wycinać drzew jest tak zwana szorstkość terenu. Szorstkość wpływa na siłę i kierunek wiatru. Nie chcielibyśmy, aby w mieście szalały wichury, a remedium na to są właśnie drzewa, tworzące, trochę na wyrost mówiąc, pasy wiatrochronne.
Wszystkie rośliny, ale drzewa szczególnie, bardzo pozytywnie wpływają na stabilizację podłoża, często zapobiegają osuwiskom. Wbrew pozorom jest to sprawa bardzo ważna, gdyż obecność drzew zapewnia czystsze ulice i chodniki.
Często słychać wypowiedzi typu: mamy las, tam jest dużo drzew. Dużo, faktycznie. Tam możemy spacerować, tam jest czyste powietrze. Prawda, ale na co dzień żyjemy w mieście i powinniśmy dbać o nasze najbliższe otoczenie.

Autor:  Michał Paweł Bijata, student Uniwersytetu Warszawskiego  Międzywydziałowych Studiach Ochrony Środowiska w Uniwersyteckim Centrum Badań nad Środowiskiem Przyrodniczym i Zrównoważonym Rozwojem .

Polacy cierpią na wiele strasznych chorób cywilizacyjnych, takich jak otyłośc, astma, alergie, AIDS, depresja, różnorodne uzależnienia. Ale o tych chorobach niech wypowiedzą się lekarze, ja napiszę o dwóch innych, które tak samo jak powyższe wynikają z globalizacji i zagęszczenia ludności, są też formą uzależnienia. Jakie to choroby? „Betonoza” i „tujoza”. Bardzo niebezpieczne dla ludzi i środowiska ich otaczającego.

Najpierw zajmijmy się „betonozą”. Jest to fałszywe przeświadczenie o tym, że najładniej i najestetyczniej będzie wszystko doprowadzić do porządku w ludzkim rozumieniu słowa „porządek”. Usuwamy wszelkie rośliny, zwłaszcza drzewa („zrzucają przecież paskudne liście!”) i łąki („nie da się przecież przejść, a dzieci nie mają się gdzie bawić”). Ludzie idą z pretensjami do demokrtycznie wybranego włodarza i informują go o niedopuszczalnym stanie roślinności, dajmy na to na osiedlu. Najłatwiej i najtaniej usunąć i zabetonować. Pierwsza faza za nami. Druga faza, ludziom zaczyna brakować roślinności, jest gorąco, powstają niewielkie burze pyłowe, roślinność, musi wrócić. Co robi władza? Stawia doniczki z drzewami, oczywiście modne są teraz zardzewiałe, więc zaraz cała kostka jest brudna. Mamy więc betonozę plus brudne doniczki. Cóż, trochę cienia jest, ale bilansu wodnego to za bardzo nie poprawiło. Ale tym już się władze i obywatele nie przejmują. A woda w piwnicy? Obniżenie zwierciadła wód podziemnych? Efekt miejskiej wyspy ciepła? Mało kto wie, co to jest.

Teraz przypatrzmy się „tujozie”. Na wielu posesjach sąsiedzi poodgradzani są murem z tuj. Szanują swoją prywatność, niech tak będzie. Ale nie lepiej byłoby posadzić nasze rodzime graby? Ktoś powie: „zrzucają liście”. Prawda, ale drzewa lisciaste nie zakwaszą gleby, a iglaste owszem, ale powiedzmy, że ktoś chce zimozielony żywopłot, dobrze, bluszcz pospolity nadaje się idealnie. A jeżeli komuś kwaśna gleba nie wadzi może posadzić jałowce lub cisy, w ich towarzystwie trawa może rosnąć gorzej, ale bardzo chętnie urosną rośliny murawy napiaskowej i kserotermicznej, np. chabry, rozchodniki, niektóre gatunki traw wysokich., i wiele innych fascynujących bylin. Czemu rodzime gatunki? Adam Mickiewicz wyjaśnił nam w ”Panu Tadeuszu”.

Autor:  Michał Paweł Bijata, student Uniwersytetu Warszawskiego  Międzywydziałowych Studiach Ochrony Środowiska w Uniwersyteckim Centrum Badań nad Środowiskiem Przyrodniczym i Zrównoważonym Rozwojem .

Nurtują cie pytania? Skontaktuj się z nami…